14 kolejka: czy da się ograć cwaniaków z Białej?

14 kolejka: czy da się ograć cwaniaków z Białej?

Niedziela, 13 listopada 2016, godzina 13.00. Mecz w ramach 14 kolejki I Grupy Sieradzkiej A-klasy. U siebie, na boisku w Masłowicach podejmujemy drużynę GLKS Biała. Są takie mecze, inne od wszystkich, które bardzo chcemy wygrać. Są takie drużyny, które można by rzec, obowiązkowo chcemy pokonać. Należą do nich m.in.: GLKS Warta Osjaków, KKS Kurów, czy właśnie ekipa z Białej. Niestety, nie zawsze się to udaje. Z Kurowem zagraliśmy tylko na remis. Z Osjakowem zanotowaliśmy przegraną. A jak to było w niedziele z Białą?

Drużyna z Białej, to takie - i piszę to z premedytacją - boiskowe cwaniaki. W sytuacjach stykowych, przy byle okazji, po kontakcie fizycznym z naszym zawodnikiem często kładli się na boisku, praktycznie zawsze wydając przy tym głośny okrzyk. Liczyli chyba na to, że sędzia będzie odgwizdywał rzuty wolne na ich korzyść. W naszym polu karnym próbowali też wymusić jedenastkę. Arbiter tego spotkania nie dał się jednak na to nabrać i z marszu pokazał zawodnikowi żółtych koszulek żółty kartonik. Ale najlepsze były momenty, gdy wykonywali stałe fragmenty gry. To dzięki przebiegłemu, błyskawicznemu sposobowi, w jaki próbowali je rozegrać w pełni moim zdaniem zasługują na ksywkę "boiskowych cwaniaków". Gdy zobaczyłem jak to robią - od razu pomyślałem sobie: Atletico Madryt. Ta drużyna prowadzona przez Diego Simeone, charakteryzuje się tym, że gra ultra defensywnie, ale po odbiorze piłki momentalnie dwoma, czy trzema podaniami potrafi szybko znaleźć się z piłką pod bramką rywala. Również stałe fragmenty, zwłaszcza auty wykonują niezwykle szybko - tak by przeciwnik nie połapał się co się dzieje, nie zdążył wrócić, ustawić się w obronie - by piłka jak najszybciej została umieszczona w bramce.

Podobnie pod względem wznawiania gry ze stałych fragmentów zachowywali się goście z Białej. Nie tracili ni zbędnej sekundy czasu. Rzuty z autów oraz rzuty wolne wykonywali błyskawicznie, by jak najszybciej przetransportować piłkę pod bramkę i pokonać nas z zaskoczenia. Muszę przyznać - byli w tym niezwykle dobrzy. Widać, że mają to wpojone, że trener kładzie na to nacisk na treningach. Pewnie w ten sposób zaskoczyli nie jednego rywala w tych rozgrywkach i dzięki temu małemu zabiegowi odnieśli kilka cennych zwycięstw. Bo jakby to nie było skuteczne - to by tego nie robili. Przez ten właśnie szybki sposób wznawiania gry strzelili nam nawet gola z rzutu wolnego. A było to tak: sędzia jeszcze chyba ustawiał murek i mówił coś do graczy, a oni oddali celny strzał w lewy, dolny róg bramki. Na całe szczęście dla nas sędzia gola nie uznał, bo gwizdek jeszcze nie zabrzmiał, a gra nie była jeszcze wznowiona. Nice try Biała! ;)

Ten fakt pokazuje jednak, że zawsze trzeba być bardzo ostrożnym i doskonale skoncentrowanym. Są bowiem w naszej lidze ekipy, które taką właśnie grę preferują i są w stanie zdobywać punkty właśnie poprzez szybko wykonywane stałe fragmenty oraz zaskoczenie rywala. Drużyna z Białej na tle innych ekip, z którymi przyszło nam się mierzyć w rundzie jesiennej, była w tym boiskowym cwaniakowaniu najlepsza.

A my? W pierwszej połowie mieliśmy taki moment - dość długi niestety - gdy zamiast grać piłką od nogi do nogi, to wybijaliśmy ją na oślep do przodu, specjalnie jej nawet do nikogo nie adresując. Piłkę zbierali rywale, wymieniali kilka podań, podchodzili pod nasze pole karne, gdzie wreszcie piłkę tracili, a któryś z naszych wybijał, znowu na oślep. Potem cała sytuacja się powtarzała kilkakrotnie przez jakieś siedem czy osiem minut. Trudno było na to patrzeć. Na treningach, zwłaszcza tych odbywających się na orliku gramy piłką po ziemi, od nogi do nogi. Grając przeciw sobie wymieniamy dużo podań, wyprowadzamy piłkę od linii defensywy, potrafimy pograć atakiem pozycyjnym. Jednak gdy przychodzi czas meczu, to jakby o tym zapominamy. Posyłamy dużo górnych piłek. Jeśli są dobrze zaadresowane na skrzydłowego lub napastnika - to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeśli nie są adresowane do nikogo z naszych, a zbiera je raz po raz przeciwnik, konstruuje akcje, a my musimy znowu ganiać w te i z powrotem.

Zamiast szybko pozbywać się piłki powinniśmy nią pograć, przytrzymać, powymieniać podania, precyzyjne, dokładne, po ziemi. Nie mówię, byśmy jak Bayern lub Barca wymieniali między sobą po 30 piłek zanim oddamy strzał na bramkę, ale niech i przeciwnik trochę sobie pobiega.

Z tego, co widziałem ekipa z Białej dość dobrze radziła sobie w ataku pozycyjnym. Jednak bramka, która padła dla nich w pierwszej połowie, została zdobyta po naszym błędzie. Jeden z obrońców będąc chyba pod presją podał do bramkarza, ale za słabo uderzył piłkę. Bramkarz, zamiast ruszyć w stronę piłki, to się cofnął. Rywale wykorzystali tą wpadkę i umieścili piłkę w bramce. Było więc 1:0 dla GLKS Biała w 32 minucie. Obserwując naszą grę, bałem się, że możemy to przegrać.

Na minutę przed końcem pierwszej połowy mogłem odetchnąć z ulgą, bo po kilku naszych składnych akcjach poprowadzonych skrzydłami piłka znalazła się w polu karnym rywali i tym razem w zamieszaniu pod bramką to bramkarz drużyny z Białej popełnił błąd, nie zdołał przejąć piłki i parę sekund później było już 1:1. Mecz zaczynał się od nowa, a my zyskaliśmy ważną szansę na ustalenie wyniku tego spotkania po naszej myśli.

Druga połowa zacięta i brutalna. Zwłaszcza po 48 minucie. Wtedy to udało nam się wykorzystać rzut wolny, a nasz zawodnik piękną główką zdobył dla nas bramkę i byliśmy na prowadzeniu. Po tym golu wszyscy poczuliśmy pozytywną euforię. Bramka z wolnego cieszyła tym bardziej, ponieważ trener przed meczem w szatni mówił nam, że kreujemy sporą ilość stałych fragmentów, których niestety nie potrafimy skutecznie wykorzystać. Tym razem nam się udało.

Zaraz potem przeciwnik rzucił się do odrabiania strat i mocno napierał, a my zaciekle broniliśmy rezultatu, często kontrując. Po jednej z naszych akcji mogliśmy prowadzić 3:1. Idealna sytuacja do podwyższenia rezultatu bramkowego i uspokojenia meczu. Bramkarz ekipy z Białej znów popełnia błąd. Przepuszcza piłkę. Wystarczyło by Bartek umieścił ją w siatce. Nie pamiętam już, czy to dla tego, że za słabo uderzył futbolówkę, ta zatrzymała się zanim minęła linię bramkową, czy za późno się zorientował w całej sytuacji, że piłka do bramki nie doleciała i na czas do niej nie doskoczył, ale zawodnik rywali, który był dużo, dużo dalej, niestety dopadł do piłki prze nim, w ostatniej chwili naprawiając błąd bramkarza, w ten sposób ratując swoją drużynę przed utratą trzeciego gola. Z jednej strony szkoda tej sytuacji, bo mogło to nam ustawić mecz, a tak do końca musieliśmy drżeć, czy dowieziemy korzystny dla nas rezultat. Z drugiej strony - może to i dobrze, bo do ostatniego gwizdka, do ostatniej minuty meczu byliśmy niezwykle skoncentrowani.

Gra jednak z minuty na minutę stawała się coraz to bardziej zacięta i zarazem niebezpieczna dla graczy z pola. Nie brakowało zaciętej walki o pozycję, ostrych fauli, czy bolesnych zderzeń głowami piłkarzy. Po raz pierwszy chyba nie żałowałem, że nie ma mnie na placu boju. Niestety, ale w Polskich warunkach brak wysoko rozwiniętych umiejętności technicznych zwykle nadrabiamy ciężką grą fizyczną.

Koniec końców udało nam się tego meczu nie przegrać, a nawet nie zremisować. Wygraliśmy z cwaniakami z Białej! To zwycięstwo cieszy niezmiernie. Trzy punkty były nam bardzo, ale to bardzo potrzebne. Niezbędne, by zmniejszyć stratę do rywali z czołówki i zająć 6. miejsce w tabeli. Drugim pozytywem było to, że LKS Jaga Lututów rezultatem 1:1 zremisowała na wyjeździe z LKS Prosną Wyszanów. Dzięki temu nasza strata do Jagi, która po 14 kolejce zajmuje 2 miejsce w tabeli wynosi obecnie 7 punktów. W dalszym ciągu mamy niestety aż 9 punktową stratę do przewodzącego w tabeli Osjakowa. Tym bardziej szkoda, że wtedy z nimi u siebie nie odnieśliśmy zwycięstwa. Gdyby tak się stało, byliby dziś na 2 miejscu z tylko 3 punktami przewagi nad nami, a my bylibyśmy na miejscu 5 tracąc tylko 4 punkty do lidera, którym była by wówczas Jaga. Czasu jednak nie cofniemy, przeszłości nie zmienimy. Przez rozmyślania typu: "a co by było gdyby" jeszcze nikt rozgrywek nie wygrał. Punkty leżą na boisku. Trzeba tylko je podnieść. Walką, determinacją, dokładnością podań, kreatywnością graczy, rozmyślnym kreowaniem gry, dobrym ustawieniem w obronie i sercem gotowym do poświęceń.

Dlatego tym bardziej ostatniego meczu z zespołem LKS Jaga Lututów nie wolno nam nie wygrać. To tak naprawdę będzie kolejne spotkanie o 6 punktów. Remisując więcej stracimy, niż zyskamy. Przegrana była by sporym zawodem i dużym utrudnieniem w walce choćby o drugie miejsce w tabeli w rundzie wiosennej, bo o pierwsze było by wówczas niezwykle trudno. Porażka jest więc nie do przyjęcia. Jedynie zwycięstwo w Lututowie jest do zaakceptowania. Musimy to zwycięstwo wybiegać.

Czy będzie łatwiej, niż z Białą? Nie, nie będzie. Jaga spadła z okręgówki i będzie chciała tam jak najszybciej wrócić. Była liderem tabeli, ale ostatnio zremisowała. Na pewno będzie chciała odrobić stratę. Poza tym, to ostatni mecz rundy jesiennej. W Lututowie zrobią wszystko, by z nami wygrać. Czy można myśleć, że skoro wcześniej z nimi wygraliśmy, to i tym razem się uda? Zdecydowanie nie. Jaga to już nie jest ta sama drużyna. Z całą pewnością grają lepiej i czeka nas trudna rywalizacja na ich boisku, przed ich publicznością. Możliwe, że będzie nawet ciężej niż w ostatnią niedzielę. Trzeba się na to przygotować. Oni nie mogą pozwolić sobie na utratę punktów w ostatnim meczu jesieni. My też nie. Po prostu musimy w tym meczu być lepsi. I oby tak było.

Na koniec mały apel: grajmy w piłkę, nie analizujmy pracy sędziów! Obserwuję to zjawisko od pewnego czasu i niestety wniosek jest taki: wszyscy „sędziują”, rozliczają arbitrów, wytykają choćby jedną pomyłkę. Litości... Spójrzmy na reprezentację: od trzech lat gra ona naprawdę dobrą piłkę, a nie zajmuje się sędziowaniem, choć nie raz i nie dwa były powody, by niektóre decyzje panów arbitrów skrytykować. Niestety, spoglądając na naszą A-klasę wniosek jest taki: wszyscy zbyt często oceniamy arbitrów. Pora z tym zerwać!

LKS Masłowice - GLKS Biała 2:1

Bramki strzelali: 44' Łukasz Rybak, 48' Błażej Gajęcki

Żółte kartki: 18' Sebastian Stępień, 55' i 83' Błażej Gajęcki, (+83' czerwona)

In plus: zwycięstwo i 3 punkty!

In minus: kolejna, 7 już czerwona kartka.

Fotorelacja z meczu na stronie:

https://web.facebook.com/955386211232442/photos/?tab=album&album_id=968264016611328

*UWAGA!!! By dotrzeć do szerszego grona odbiorców i pozyskać kolejnych fanów uruchomiona została nowa strona na FB, posiadająca prosty, łatwy do zapamiętania adres:

facebook.com/maslowice

Celem jest uzbieranie w możliwie najkrótszym czasie 1 tysiąca polubień. Zachęcamy zatem do like'owania naszego funpage'a na facebooku i udostępniania strony znajomym. Tylko razem możemy osiągnąć coś wielkiego!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości