16 kolejka: Wejście Smoka

16 kolejka: Wejście Smoka

Oj, co to był za mecz! Eskalacja emocji, bitwa i pogoń za upragnionym zwycięstwem. Dużo się działo. A było to tak:

Niedziela, 19 marca 2017. Godzina 15.00. Boisko w Kurowie i mecz z tutejszym KKS-em w ramach 16. kolejki I Grupy Sieradzkiej A-klasy. Pierwszy meczy inaugurujący rundę wiosenną. I od razu mocne uderzenie, bowiem pojedynki z tym przeciwnikiem, to Derby Gminy Wieluń. Dla przypomnienia podam, że nasz odwieczny rywal z Kurowa startował z 4. miejsca mając na koncie 25 punktów, a my znajdowaliśmy się na 8. pozycji z dorobkiem 20 "oczek". Mimo wszystko było to spotkanie, w którym zupełnie nie liczyła się pozycja w tabeli. Jedno było pewne: w tym meczu nikt nie zamierzał odstawiać nogi i należało nastawić się na twardą walkę. W rundzie jesiennej na boisku w Wieluniu zagraliśmy poniżej oczekiwań i mecz zakończył się wynikiem 2:2. Jak było tym razem?

Na śmierć i życie

To był mecz podwyższonego ryzyka. Zaczęło się naprawdę niebezpiecznie. Bo już w 7 minucie meczu Daniel Gajęcki tak brutalnie sfaulował jednego z rywali, że mógł za to spokojnie obejrzeć czerwoną kartkę. Na szczęście sędzia tego meczu chyba się nad nim zlitował, bo dał mu żółtą. W innym przypadku mogło być naprawdę ciężko. Musimy w kolejnych spotkaniach bardzo uważać, by już na wstępie nie skomplikować sobie boiskowych wydarzeń.

Ta sytuacja bardzo podgrzała emocje. Atmosfera derbowego meczu stała się naprawdę bardzo napięta. Kibice miejscowych licznie przyszli oglądać pojedynek i momentami byli bardzo głośni. Nasi nie pozostawali im dłużni. Nerwy puszczały to jednej, to drugiej stronie. Kibice i niektóre osoby z obu ławek rezerwowych nieustannie próbowały wywierać presję na sędziego, który co chwila musiał kogoś uspakajać. Dochodziło do licznych, twardych pojedynków na boisku i wielu utarczek słownych. Prawdziwa boiskowa wojna, w której każdy chciał odnieść zwycięstwo i nikt drugiemu nie odpuszczał.

W tej pierwszej połowie najpierw jako goście mieliśmy dwie dobre sytuacje, które obronił bramkarz miejscowych. Tuż przed przerwą w ostatniej chwili uderzenie jednego z rywali zablokował jeden z naszych obrońców. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. W trakcie przerwy negatywne emocje związane z derbową rywalizacją odwiecznych przeciwników trochę opadły. Drużyny zeszły do szatni. Na boisku na 15 minut zrobiło się w miarę spokojnie.

Druga połowa

Po przesyconej emocjami, ale bezbramkowej pierwszej połowie, nadeszła druga, która obfitowała w bramki. Najpierw w 54 minucie Łukasz Rybak pokonał bramkarza rywali. I tu nastąpił mały punkt zwrotny. Niestety, ale zaczęliśmy grać źle. A nawet bardzo źle. Po straconej bramce przeciwnik przycisnął, a my - zamiast pograć piłką, przytrzymać ją - to wpadliśmy w panikę i oddawaliśmy ją zawodnikom z Kurowa prawie za darmo. Głupie błędy całego teamu sprawiały, że tamci wjeżdżali w nas jak w masło. Wtedy to Kurów odpowiedział dwiema bardzo dobrymi okazjami.

Te 7-10 minut nieodpowiedzialnej gry mogło nas sporo kosztować. Scenariusz, w którym to Kurów prowadzi 2:1 był bliski realizacji. Na szczęście dla nas miejscowi nie wykorzystali ani pojedynku jeden na jeden z naszym bramkarzem, a także spudłowali z kilku metrów mając przed sobą tylko bramkę. Lepszy i bardziej skuteczny przeciwnik z pewnością by te okazje wykorzystał. Fajnie, że tak się nie stało. Jest to jednak element składowy meczu do poprawy: „jak grać, gdy prowadzisz 1 golem.”

Niewykorzystana okazja

Po pewnym czasie wszystko wróciło do normy, a my zaczęliśmy grać poprawnie, jak przed strzeleniem gola. Przyniosło to dalsze, pozytywne dla nas rezultaty. W 68 minucie Marcin Sobczak zdobywa bramkę i mamy wynik, jakiego chcieliśmy. 0:2 z Kurowem. Jest już dobrze, a za chwilkę mogło być jeszcze lepiej. Bartosz „Borko” Borkowski, a przed nim tylko bramkarz rywali. Trochę długo się namyślał, troszkę za bardzo chciał jeszcze podprowadzić piłkę w stronę bramki. Wszyscy z ławki rezerwowych widzieliśmy jak jeden z rywali – mimo, że miał kawałek odległości do pokonania – to pędząc na pełnym gazie szybko zbliżył się do Bartka. Te 2-3 kroki, chwila zwłoki, może około 2 sekundy wystarczyły, by obrońca dogonił „Borko” i skutecznie uniemożliwił mu zdobycie trzeciej bramki. Choć nie wiemy, czy bramka rzeczywiście by padła, to było nam wszystkim szkoda, że taka wyśmienita okazja na zamkniecie meczu i definitywne dobicie rywala przeszła nam koło nosa. To uspokoiłoby grę, odebrało wiarę rywalom i znacznie ułatwiło nam rozgrywanie futbolówki w końcowej fazie meczu. Gdyby tylko zdecydował się wcześniej kopnąć w tą piłkę. Kto wie? Może by wpadło? A tak, parę osób miało do Bartka pretensje. Przez krótką chwilę.

Szczęście sprzyja lepszym

Jakiś czas znowu upłynął i okazało się, że niewykorzystana okazja mogła się na nas zemścić, bo sędzia przyznał rywalom rzut karny. Sam nie wiem, za co dokładnie. Z ławki rezerwowych nie widziałem. Kibice miejscowych byli podekscytowani. Wyraźnie ucieszyli się z tej decyzji. Było jeszcze 15 minut do rozegrania i ich zespół mógł przecież doprowadzić jeszcze do remisu lub nawet wygrać ten mecz. Jak to jednak mówią: szczęście sprzyja lepszym. Barca ograła PSG w Lidze Mistrzów, a nasz golkiper Arek broni karnego. Publiczność z Kurowa zamarła. Jakby tego było mało, chwilę potem, po zamieszaniu w polu karnym KKS-u strzelamy bramkę na 0:3. A na boisku zapada cisza. Kibice miejscowych, na początku głośno reagujący na boiskowe wydarzenia, od teraz w zupełnym milczeniu przyglądają się końcowym minutom rywalizacji. Oni tego się nie spodziewali. Już wiedzą, że ich drużyna tego meczu za nic w świecie nie wygra. Ba, ich drużyna tego meczu nawet nie zremisuje. Oni są tego w pełni świadomi. My też to wiemy, ale jesteśmy ostrożni i przezorni do samego końca. Trochę gramy na czas. Trener decyduje się na kolejne zmiany.

Milczący pochód

W czasie doliczonym część kibiców z Kurowa opuszcza teren boiska. Sędzia gwiżdże po raz ostatni. Wynik spotkania ustalony. KKS Kurów – LKS Masłowice 0:3. Wywalczone trzy punkty przywozimy do Masłowic. Podczas gdy my cieszymy się na środku boiska, pogrążeni w milczeniu lokalni obserwatorzy spotkania wolnym krokiem opuszczają miejsce rywalizacji dwóch drużyn. Takie zakończenie tego pojedynku wyreżyserowało życie.

Wejście smoka

Pierwszy mecz rundy wiosennej zakończył się po naszej myśli. Po wyrównanym i pełnym walki meczu, w którym nie ustrzegliśmy się prostych błędów, wygrywamy pojedynek derbowy. Pierwsza połowa zakończyła się bez bramek. W drugiej odsłonie trafialiśmy już tylko my. Porażka z nami oznacza dla Kurowa zakończenie serii, w której od półtora roku nie przegrali spotkania u siebie w meczach ligowych. Fajnie, że to nam udało się przerwać ich dobrą passę. Kolejna ciekawostka jest taka, że trzeci raz z rzędu drużyna z Kurowa przegrywa mecz inaugurujący rundę wiosenną – podobnie było w 2016 i 2015 roku. My za to notujemy świetny start, silne uderzenie i prawdziwe wejście smoka. 0:3 to najlepszy rezultat tej kolejki. Mamy nadzieję, że w następnych pojedynkach z KKS-em Kurów pójdzie nam równie dobrze.

Wyjąwszy epizod w czasie gry tuż po zdobyciu pierwszej bramki, można podsumować, że cała drużyna zagrała dobry mecz. Przez większość czasu przyzwoici w obronie, w drugiej połowie lepsi i bardziej skuteczni w ataku. Było dużo walki i poświęcenia. Z perspektywy ławki widać było, że bardzo nam zależało na osiągnięciu dobrego rezultatu. Było dużo biegania, przepychanek, wślizgów – wszystko dla dobra drużyny. Zagraliśmy zespołowo. Dobrze się to oglądało. Każdy z ekipy zapracował na dobry rezultat tego spotkania.

Co nas czeka?

Teraz jednak trzeba o tym wszystkim zapomnieć. Kolejny mecz się zbliża i na nim trzeba się skoncentrować. Liczniki zostały wyzerowane. Nikt gola nie zdobył. Nasz obecny rezultat to 0:0. Zwycięstwo z niedzieli nie oznacza automatycznie, że w kolejnym pojedynku ponownie będziemy równie skuteczni. Zbytnia pewność siebie może być zgubna. Słono płaci się za niedowartościowanie przeciwnika. Tak było w rundzie jesiennej, kiedy to męczyliśmy się niemiłosiernie z LKS-em Start Łubnice i nie potrafiliśmy strzelić im ni jednej bramki. Nasze niedzielne zwycięstwo okaże się nic nie warte i pójdzie na marne, jeśli przegramy lub zremisujemy kolejny pojedynek. W starciu ze Startem Łubnice na naszym boisku, przed własną publicznością na nowo trzeba będzie walczyć, biegać od bramki do bramki, mądrze rozgrywać piłkę, przytrzymać, wycofać kiedy trzeba, potem – gdy nadarzy się okazja – atakować, kiwać, strzelać, być skutecznym i efektywnym. Poświęcenie i przezorność znowu będą w cenie.

KKS Kurów - LKS Masłowice 0:3

Bramki strzelali: 1x Łukasz Rybak i 2x Marcin Sobczak

Żółte kartki: 7' Daniel Gajęcki, 16' Ariel Torchała, 70' Daniel Misiek, 74' Sebastian Stępień

Fotorelacja z meczu na stronie:

https://web.facebook.com/955386211232442/photos/?tab=album&album_id=1080390295398699

*UWAGA!!! By pozyskać kolejnych fanów uruchomiona została strona na FB, posiadająca łatwy do zapamiętania adres:

facebook.com/maslowice

Zachęcam do like'owania naszego funpage'a na facebooku i udostępniania strony znajomym.

.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości